wtorek, 22 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ CZWARTY


- Zamknijcie się do cholery! 

Krzyknęła na cały dom. Patrząc jak Hinata stoi naprzeciw Neji'ego. Oboje zaciskali pięści i od dobrych dziesięciu minut wrzeszczeli na siebie. Żadne z nich nie zamierzało spasować. 

- Zamknij się - warknął w jej stronę chłopak. 

- Sakura, poradzę sobie - powiedziała cicho Hinata. Po czym znowu krzyknęła. - I nie waż się tak do niej mówić! 

- Nie rozkazuj mi! - ryknął w tym samym momencie Hyuuga. 

Wokół nich zebrał się już pokaźny tłum gapiów. Sakura bezskutecznie próbowała ich uspokoić. Sai nagle stanął na przeciw nich, bojąc się, że może dojść do bójki. 

Tego dnia Neji postanowił zadzwonić do swoich rodziców i opowiedzieć jej co wyprawia ich przybrana córka. Po śmierci rodziców Hinaty dwanaście lat temu, pieczę na nią przyjęła rodzina Neji'ego. Pan Hyuuga był bardzo wymagającym człowiekiem i nienawidził, gdy ktoś łamał przypisy ustawione przez nie go.

Hinata stała zaciskając pięści, a w jej białych oczach widać było łzy. Mimo, że Sakura zgadzała się z Nejim, że postępuje ona nierozważnie to jednak było jej żal przyjaciółki. Zwłaszcza, że dziewczyna była bardzo wrażliwą osobą. 

- Dlaczego wy się zawsze musicie wtrącać w moje życie! - krzyknęła Hinata, całkowicie tracąc nad sobą panowanie. Po chwili zanosząc się płaczem wybiegła z domu. 

Sakura spojrzała ostro na kuzyna swojej przyjaciółki. 

- Nie mogłeś z nią porozmawiać? Musiałeś od razu zadzwonić - wytknęła mu, ignorując Sai'ego, który próbował jej przeszkodzić. 

Brunet odwrócił się do niej patrząc na nią z wściekłością. 

- A ty zawsze musisz się wtrącać w nie swoje sprawy?! 

- Tak, bo dotyczy to mojej przyjaciółki, którą ty krzywdzisz - odpowiedziała twardo.

Neji prychnął cicho pod nosem i po prostu wyszedł z salonu, zostawiając Sakurę z mętlikiem w głowie. 

~*~

Nigdzie nie mogła znaleźć Hinaty. Na zewnątrz zapadał już zmrok i Sakura co raz bardziej martwiła się o swoją przyjaciółkę. Nie powinna jej pozwolić wyjść samej i to jeszcze w takim stanie. 

Oczywiście szanowała decyzję Hinaty, by przez chwilę zostać samą i przemyśleć na spokojnie sprawę. Ale chyba pięć godzin to już wystarczająco, prawda? Czując co raz większy strach skręciła w polną dróżkę, która była używana jako skrót do jednego z dwóch miejsc, w którym lubiła przybywać Hinata. Pierwsze z nich to szkolna sala muzyki, gdzie czarnowłosa pogrywała na pianinie, a druga mała polanka z dużym kamieniem, otoczona z lewej strony lasem, a z drugiej polami pszenicy. 

Potarła zziębnięte ramiona, żałując, że nie zabrała z domu żadnego ze swetrów. W tej chwili zadzwonił jej telefon. Podniosła go na wysokość oczu i ujrzawszy numer Gaary, odebrała. 

- I co znalazłaś ją? - Po drugiej stronie odezwał się zniecierpliwiony głos czerwonowłosego. 

- Nie, jeszcze nie - odpowiedziała smutno. 

Ona miała przejść się po najbliższych miejscach. Sai oddzwaniał ich przyjaciół, a Gaara jeździł po mieście ze zdjęciem dziewczyny. Gdyby się nie odnalazła, wtedy od razu poszliby na policję, ale Sakura podświadomie czuła, że jej przyjaciółka jest tutaj. 

- Okej, jak coś to daj znać - Sakura zgodziła się i rozłączyła. 

Po chwili wytężyła wzrok i zobaczyła swoją przyjaciółkę, leżącą na zaschniętych liściach w cieniu rozłożystego dęba. Spała zwinięta w kłębek, nad jej ciałem pochylała się jakaś drobna postać, a z fioletowej czapki wypadały fioletowe kosmyki. 

Sakura poczuła jak serce bije jej nie równo. 

- Zostaw ją! - krzyknęła podbiegając do przyjaciółki i patrząc nienawistnie na nieznajomą postać. 

A była to wysoka dziewczyna o czarnych oczach i fioletowych włosach. Słysząc nie przyjemny ton Sakury bynajmniej się nie obraziła tylko uśmiechała się do niej z wyrozumiałością. 

- Znasz ją? - spytała cicho. - Musiała strasznie zmarznąć lepiej zabierz ją do domu. 

- Tak, to moja przyjaciółka - odpowiedziała cicho i wyjęła telefon, by zadzwonić po Gaarę. - Dziękuję ci. 

- Nie ma sprawy, a tak w ogóle to jestem Sumire - powiedziała wyciągając rękę do Sakury. 

- Sakura. 

Uśmiechnęła się lekko. A po chwili odwróciła się i wolnym krokiem odeszła. 

Sakura zaś została koło przyjaciółki, czekając na przyjazd Gaary. 

~*~ 

Po upewnieniu się, że Hinacie nic nie dolega i zostawieniu jej pod opieką szkolnej pielęgniarki. Sakura wybiegła z pomieszczenia kierując się do klasy, w której miały się odbyć korepetycje. 

Miała właśnie otworzyć drzwi, gdy te niespodziewanie same się otworzyły, a w nich stanął wściekły Itachi Uchicha. Sakura skrzywiła się lekko i wyminęła go wchodząc do środka. 

- Wreszcie raczyłaś się zjawić - mruknął zamykając drzwi. - Ćwiczyłaś? Mam nadzieję, że tak, bo nie mam zamiaru znowu wszystkiego powtarzać. 

Sakura westchnęła i wyjęła z torby zeszyt od korepetycji. 

- Oczywiście, że ćwiczyłam - skłamała gładko, unikając jego wzroku. 

Niby jak miała ćwiczyć, gdy jej przyjaciółka prawie zamarzła na śmierć. W takich chwilach, nauka nie miała dla panny Haruno żadnego znaczenie. Podejrzewała, że dla Itachiego takie wyjaśnienie też nie, dlatego wolała skłamać. 

Westchnął i przeczesał swoje włosy. Ze zdziwieniem dopiero teraz zauważyła, że są rozpuszczone, a nie związane w kitek, jak zawsze. 

- To co zaczynamy? - spytała niechętnie. Na co Itachi kiwnął głową. 

~*~ 

Weszła do salonu, czując zmęczenie. I rozdrażnienie, oczywiście już na samym początku Itachi domyślił się, że nie powtarzała materiału, ona jednak uparcie przeczyła temu. Skutek był taki, że jej głowa była zapełniona słówkami niemieckimi, z których nie rozumiała nic. 

A mogła się przyznać, ale nie jej duma na to nie pozwalała. Czasem przeklinała swój trudny charakter. 

Potarła oczy i rozejrzała się dookoła. Oprócz siedzącego Naruto, który czytała jakiś komiks nie było tam nikogo więcej. Miała już ruszyć do swojej sypialni, gdy jej wzrok padł na siedzącą na podłodze skuloną postać. Od razu rozpoznała w niej Hinatę, zaskoczona jej obecnością ruszyła w jej kierunku. 

- Hinata! Co ty tu robisz? - spytała opadając obok przyjaciółki. Dziewczyna westchnęła tylko. - Jak się czujesz? 

Uniosła głowę. Nadal jej cera była niezdrowo blada, ale oczy nie świeciły się już niezdrowym blaskiem, a wąskie usta miała wygięte w leciutkim uśmiechu. Delikatnie pokiwała głową. Sakura odprężyła się trochę, widząc ją uśmiechnięta. 

- Dobrze - szepnęła. - Chciałam porozmawiać z Naruto, ale jakoś nie wiem jak - dodała cicho, patrząc w stronę, gdzie siedział chłopak. 

- Powinnaś to zrobić, porozmawiać z, nim szczerze. Przynajmniej będziesz wiedziała, na czym stoisz - odrzekła Sakura. 

Hinata wzruszyła ramionami i znów odwróciła wzrok cicho wzdychając. 

- A, jeżeli mnie wyśmiej? - spytała Sakurę, patrząc na mnie ze smutną miną. 

- To będzie największym kretynem w tym świecie i we wszechświecie - mruknęła złośliwie, na co czarnowłosa parsknęła śmiechem. - Może powinnaś rozejrzeć się za kimś innym? Hinata, życie nie kończy się tylko na tym jednym. Może dzięki temu nabierzesz więcej pewności siebie. 

- Ale on jest tym jedynym. Rozumiesz, nie chcę innego - Sakura kiwnęła głową, ale zaraz ją opuściła. 

Nie, nie rozumiała, bo ona nigdy jeszcze nie kochała kogoś tak mocno, jak Hinata Naruto. Co, więc jej miała powiedzieć, że będzie dobrze? Skoro sama w to nie wierzyła. Po chwili wstała z miejsca. 

- Żyj chwilą Hianata, tak żebyś nigdy niczego nie żałowała - Po czym odeszła w kierunku swojej sypialni. 

Nic nie odpowiedziała, znowu zerknęła w stronę, gdzie siedział chłopak. 

Sakura cicho westchnęła i zamknęła za sobą drzwi, czasem chciała mieć czarodziejską różdżkę.

środa, 16 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ TRZECI


Weszła do małego mieszkania, które znajdowało się naprzeciw budynku uczelni. Mieszkała w, nim z Saiem, Gaarę, Hinatą i Uzumakim. Zdjęła płaszcz i odwiesiła go na wieszak, po czym skierowała swoje kroki do niewielkiego salonu, połączonego z aneksem kuchennym. Sai i Gaara siedzieli na podłodze, grając w karty, obok nich na niskim stołku leżała taca z kanapkami i sokiem pomarańczowym. Na jej widok oboje lekko się uśmiechnęli, a Sakura zajęła obok miejsce i wzięła do ręki jedną z kanapek. Przez chwilę przypatrywała się grze, aż w końcu Sai cicho westchnął i spytał patrząc na nią:

- Czego chciała od was Makishma?

Spuściła głowę zawstydzona i wydukała - Uchicha ma być moim korepetytorem z niemieckiego...
Nie dokończyła mówić, bo w tej samej minucie Gaara wydał zduszony okrzyk i szybko zakrył buzie rękoma, Sai spojrzał na nie go z wściekłą miną, ale nic nie powiedział.

- No bardzo dziękuję Gaara - mruknęła chłodno Sakura.

- Ale, ty przecież jesteś najlepszą uczennicą na naszym roku i korki? No wiesz nawet Karin i Ino ich nie mają.

Na wspomnienie dwóch bardzo rozrywkowych dziewczyn Sakura skrzywiła się lekko.

- Umiesz pocieszyć stary - mruknął z przekąsem Sai, tasując karty.

- To prawda? - Obok nas pojawiła się Hinata. Spojrzeli na nią zdziwieni, więc kontynuowała. - No to, że musiałaś błagać Makishmę, żeby ci załatwiła korepetytora podobno to jakiś stary dziad...Ej co jest? -
Dodała na widok wściekłej miny Haruno i jej zaciśniętych pięści.

- Nie to nie jest prawda. Po pierwsze ja o to nie prosiła, ja zostałam do tego zmuszona. Po drugie Itachi Uchicha raczej nie jest starym dziadem. A po trzecie, kto rozsiewa takie plotki? - powiedziała na wydechu.

Hinata zarumieniła się ze wstydu:

- Ino.

Sakura odgarnęła grzywkę z czoła.

- Mogłam się tego spodziewać - mruknęła i spojrzała ponownie na grających przyjaciół.

Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł przez nie czarnowłosy chłopak, Neji Hyuga kuzyn Hinaty, gdy tylko ich zauważył ruszył w ich stronę.

- Hinato Hyuga, czy ty czasem nie masz teraz Biologi? - spytał zakładając ręce i unosząc jedną brew.

- Mam - odpowiedziała krótko jego kuzynka, wciąż patrząc w swoje karty.

- To dlaczego w takim razie nie jesteś w sali 17 i nie słuchasz nauczyciela?

- Bo mi się nie chce - mruknęła pod nosem dziewczyna. - Nie umiem na sprawdzian, więc napiszę go w innym terminie. - Dodała już głośniej.

Sakura przewróciła oczami, jej przyjaciółka robiła to po, to, by wreszcie Naruto ją zauważyła, ale raczej nie zabierała się do tego dobrze.

Neji spojrzał jeszcze raz na swoją kuzynkę i po chwili wyszedł z pomieszczenia.

- Hinata ja wiem, co czujesz, ale zrywanie się z lekcji nie jest dobrym pomysłem - szepnęła do niej, gdy Sai i Gaara wyszli do kuchni po picie.

- Nie wtrącaj się - warknęła Hinata piorunując ją spojrzenie. Po chwili zrzuciła karty i wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami. Sakura zaś usiadła na fotelu, marząc o tym, by zniknąć.


Punktualnie 16 Haruno pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła z domu. Weszła do akademii i ruszyła na drugie piętro pod klasę do nauki języka niemieckiego. Delikatnie uchyliła drzwi i weszła d środka. Itachi stał przy biurku, w jednej ręce miał telefon, stał tyłem do niej.

Odchrząknęła cicho, Itachi spojrzał na nią przelotnie i gestem wskazał, by usiadła na jednym z krzeseł.

Prychając cicho zajęłam swoje miejsce. Itachi oparł się o biurko i schował telefon.

- Na tablicy masz wypisane słówka po niemiecku przetłumacz mi je na japoński - mruknął i usiadł.

Sakura spojrzała na nie go ze zdziwieniem.

- Potrzebujesz specjalnego zaproszenia - warknął w jej stronę.

- Żebyś wiedział - odpyskowała.

Nic nie powiedział, ale zmarszczył czoło i spojrzał na nią ostro. Na ten widok dziewczyna prychnęła głośno i założyła ręce nie zamierzała ruszać się z miejsca. Itachi włożył ręce do kieszeni i podszedł do niej, po chwili na jej stole wylądował papier i długopis.

- Zacznijmy od przywitań i pożegnań - mruknął łagodnym głosem i zaczął pisać po kartce.

- Nie jestem aż tak zła - mruknęła zawstydzona, ale on nadal pisał.

Sakura westchnęła cicho, czując się zażenowana swoim wcześniejszym zachowaniem.


Gdy skończyli niebo na zewnątrz zaczęło szarzeć. Po kilku godzinach nauki Sakura umiała do perfekcji słówka z pierwszej klasy, z drugiej męczyła się jeszcze z odmienianiem i trzecią formą, a z trzeciej nie umiała kompletnie nic.

- Nic nie umiesz, nic a nic -powiedział Itachi i zmierzył ją zdziwionym spojrzeniem. - Dlaczego? Przecież jesteś najlepszą uczennicą, a nie umiesz wymówić nawet jednej sylaby bez pomyłki.

Sakura zarumieniła się mocno.

- Ja..nie wiem czemu tak się stało - szepnęła smutno.

Itachi milczał, jedynie patrząc na nią.

- Naucz się tych czasów i trzeciej formy, zapytam cię o to następnym razem - powiedział przerywając ciszę.

- Tylko się nie dukaj.

- Sam się dukasz, idioto - warknęła posyłając mu wściekłe spojrzenie.

- Co ty nagle stałaś się taka pyskata? Najlepsza uczennica i tak dalej, wiesz, że nauczyciele nie byliby zadowoleni - zadrwił.

Sakura zacisnęła oczy, prosząc o cierpliwość.

- Masz coś jeszcze do dodania na mój temat, bo wiesz twoja opinia w ogóle mnie nie obchodzi.

- Cięta riposta o pani - zadrwił cicho szatyn.

- Dziękuję my arystokraci umiemy mówić z sensem nie to, co prostacy - powiedziała naśladując jego wyniosły ton.

- Haruno, Haruno uważaj, bo możesz się spalić.

- A ty uważaj, bo woda potrafi być zburzona Uchicha.

- Ja, chociaż mam rację, a ty nieudolnie starasz się mnie wyprowadzić z równowagi.

- Nieudolnie? Polemizowałabym.

- Nie przeciągaj struny - jego głos zmienił się z ironicznego stał się ostry niczym brzytwa, z oczu znikł blask, a usta zacisnęły się w wąską linię.

Wiedziała, że ma rację. Jednak nie potrafiła się już wycofać.

- A co nie mam racji? - spytała. - Co może nie jesteś snobistycznym, nadętym pacanem...

Przerwała nagle całkowicie przerażona wpatrując się w wściekłego Uchichę, który z furią w oczach zmniejszał dystans między nimi.

Cholera, chyba naprawdę przegięła.

- Powiem ci coś i mam nadzieję, że dobrze to zapamiętasz - szepnął jej wprost do ucha, nachylając się w jej stronę. Sakura ze strachu nie potrafiła nawet zrobić kroku, jej serce biło dziwnie nierówno i zbyt głośno. - Uważaj, bo ja nie jestem osobą, która tańczy jak jej zagrasz. I nazwij mnie jeszcze raz snobistycznym nadętym pacanem, to przekonasz się, jak bardzo ogień pali. Jasne?

Sakura zaczęła się cofać, aż poczuła za plecami chłodną, chropowatą ścianę. Itachi ułożył ręce wokół jej głowy i stał nieruchomo. Jej zielone tęczówki patrzyły przerażone w jego, próbując coś z nich wyczytać, ale niestety były jak dwie studnie bez dna.

Powoli upuściła głowę i odetchnęła kilka razy, po czym znowu uniosła głowę.

- Nie waż mi się nigdy więcej grozić, Uchicha -warknęła.

- Ależ ja ci wcale nie grożę, tylko lojalnie uprzedzam co może się stać pewnego dnia.

Sakura otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknęła i pokręciła tylko głową. Ich kłótnia nie miała żadnego sensu.

Jednak nie potrafiła pierwsza wyciągnąć ręki na zgodę.

Zabrała swoje rzeczy i wyszła z sali odprowadzona spojrzeniem chłopaka. Dopiero na korytarzu zaczęła biec, biegła tak szybko aż musiała stanąć, bo dostała zadyszki.

Sama nie wiedziała czemu jest tak zła. Owszem, Uchicha przegiął, ale i ona nie zachowała się fair.

Oparła się o zimną ścinę i zamknęła oczy.

Zachowała się, jak kompletna idiotka.

Sama się o to prosiła, uderzając w jego czuły punkt. To, że drażniło ją jej nie wiedza, nie oznaczało, że może się na, nim wyżywać. Poczuła wstyd.

Jednak wiedziała, że nigdy go nie przeprosi była zbyt dumna, już wolała udawać, że nic się nie stało.

Powoli podjęła marsz, myśląc o oczach Itachiego Uchichy, które mimo wszystko nadal ją prześladowały.

*

Stał nieruchomo, zaciskając pieści i nakazując sobie absolutny spokój. Jego oczy wywiercały dziurę w drzwiach za, którymi kilka minut temu zniknęła pewna różo włosa dziewczyna.

Cholera. Sam nie wiedział czemu, tak bardzo nie chciał jej trzymać na dystans. A, tymczasem dzięki jej ciętemu językowi, sprawił, że najprawdopodobniej myśli, że jest jakimś narwanym idiotą. Po prostu super.

Lubił ją. Była inteligentna i można było z nią porozmawiać, ale umiała też odpyskować. Chciał z nią porozmawiać, nie miał już więcej ochoty patrzeć pod nogi swojemu bratu, czy wyciągać z kłopotów Deidary. Była też inna od wszystkich poznanych wcześniej dziewczyn, mimo ładnego wyglądu nie była głupią idiotką. Nie chciał niczego więcej, jak tylko, by nie oceniała go po pierwszych pozorach. A teraz sam dał jej ku temu powód.

Ale nie był człowiekiem, który łatwo wybaczy, gdy nazywa się go nadętym.

Powoli rozejrzał się po sali, a jego wzrok padł na kartkę od zeszytu, gdzie ktoś napisał wąskim, pochyłym listem słówka po niemiecku.

Zaklął, gdy zrozumiał, że Haruno tu wróci.

~*~

Biegiem wpadła do klasy języka Niemieckiego, że też musiała zapomnieć o tych słówkach. Przez chwilę bała się, że Uchicha jest nadal w środku, ale na szczęście klasa była pusta.

Szybko zabrała kartkę i wcisnęła ją do torby, po czym wyszła.

Idąc korytarzem, wyjęła komórkę i zaczęła sprawdzać wiadomości. Dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że obok niej kroczy Uchicha.

- Śledzisz mnie? - warknęła nieprzyjemnie, nawet na nie go nie patrząc.

- Chciałabyś, ale niestety muszę cię zmartwić. Idę po prostu do wyjścia tak , jak ty. A i może byś przestała warczeć, wiesz jak ostatnio sprawdzałem to nie byłaś psem, chyba że to jakieś zaburzenia psychiczne.

- Sam masz zaburzenia psychiczne i wcale nie warczę.

- No jasne, to ja cały czas warczę.

- Uchicha!

- Warczysz i krzyczysz, a, gdzie się podziały twoje maniery?

- Poszły w las - prychnęła kpiąco i przyśpieszyła kroku, chcąc się od nie go uwolnić.

- Na razie - powiedziała cicho i odwróciła się.

- Tylko nie zjedz całej karmy na śniadanie, Landrynko - dodał ciszej.

- Sam jesteś landryną. Czarna dziuro!

Usłyszała jeszcze jego złośliwy chichot.

piątek, 11 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ DRUGI


Od ich spotkania w bibliotece minęły dwa tygodnie, liście na dworze robiły się co raz brązowe, temperatura drastycznie spadała, a wrzesień niedługo miał być tylko wspomnieniem. Sakurze wydawało się, że nieznajomy chłopak patrzy na nią, ale, gdy tylko odwracała lekko głowę, by spojrzeć na jego ławkę. On albo słuchał nauczyciela lub gryzmolił c oś w zeszycie. Wtedy czując lekkie rozczarowanie szybko się odwracała.

O, ile wcześniej go nie zauważała, to teraz miała wrażenie, że jest wszędzie tam, gdzie ona. Na lekcjach, na korytarzu, w stołówce, a nawet na parkingu.

Przez kilka ostatnich dni chodziła z zamiarem wypytania swoich przyjaciół o niego. Ale w ostateczności zrezygnowała z tego, wiedząc, że tym samym nie uniknie kłopotliwych pytań. A ona sama nie umiała sobie powiedzieć, co takiego jest w tym chłopaku, że chce go poznać.

Był środa Sakura wraz z Saiem i Gaarą zmierzali na lekcje języka Niemieckiego. Sakura trzymała w dłoniach podręcznik, z którego uczyła się cały Lunch, ale mimo i tak czuła nie przyjemny ucisk w żołądku. I bała się, że znowu nie zaliczy kartkówki.

Od poniedziałku miała tylko jedną lekcję, a z każdą lekcją było co raz gorzej niż lepiej. Zaczynała się już bać, że nie zda, że będzie musiała poprawić w czerwcu. Zawiedzie swoich rodziców. Nie zniesie tych współczujących spojrzeń! Cholera przecież się starała, uczyła po nocach, a rezultatów nie było widać.

Odetchnęła głęboko i poprawiła zieloną spinkę, nie lubiła jak włosy wpadały jej do oczu. Postanowiła też, że się nie podda, będzie walczyć i zostanie tym cholernym lekarzem. Choćby miała zakuwać po nocach i nie mieć życia towarzyskiego.

- Uważaj! - usłyszała krzyk tuż przy sobie, ale, zanim zdążyła zorientować się do kogo należy, leżała jak długa na ziemi przygnieciona czyimś ciałem.

- Auć - mruknęła lekko otumaniona, czując ból w skroniach.

Ktoś na kogo wpadła podniósł się niemal natychmiast i po chwili usłyszała oddalające się kroki, usiadła na ziemi, by zobaczyć oddalającą się sylwetkę nieznajomego.

- Mógłby, chociaż przeprosić - mruknął ze złością Gaara, podając jej rękę.

Wstała i wzruszyła ramionami, udając, że ją to nic nie obchodzi.

- Uchicha już tak ma Gaara - rzekł Sai.

Ma na nazwisko Uchicha myślała idąc za przyjaciółmi.

- To ja na nie go wpadła, więc nie miał za co mnie przepraszać - powiedziała, gdy przyjaciele skończyli mówić o, nim. Sama nie wiedziała czemu go broni.

- Tylko go nie broń. Może i na nie go wpadłaś, ale mógł, chociaż ci pomóc wstać - powiedział spokojnie Sai.

- Może - zgodziła się niechętnie.

Zamilkli, gdy na korytarzu rozbrzmiał dzwonek. Koło otwartych drzwi stała już nauczycielka. Wysoka brunetka w czarnej garsonce Rosa Makishma, wypuszczając uczniów. Weszli do sali, Sakura skierowała swoje kroki na tył klasy. Podczas gdy Sai i Gaara zajęli miejsce na przodzie.

- Dzień dobry - powiedziała cicho nauczycielka stojąc za biurkiem.

- Dzień dobry - odpowiedziała chórem klasa.

Sakura przewróciła lekko oczami i poruszyła ustami, choć nie wydała żadnego dźwięku.

- Otwórzcie na stronie 33 i przeczytajcie tekst oraz zróbcie zadanie 2 - Nauczycielka usiadła na obracanym
krześle i zaczęła sprawdzać obecność. Patrząc po twarzach uczniów i zapisując ich nazwiska w dzienniku.

Nagle drzwi klasy otworzyły się i wszedł przez nie Uchicha.

- Przepraszam za spóźnienie - powiedział w stronę nauczycielki, która skinęła głową i powróciła do notowania.

Sakura spuściła głowę, czując ciepło na policzkach. Po chwili zdziwiona patrzyła jak chłopak wypakowuje książkę i siada obok niej. Dlaczego to zrobił, przecież było tyle wolnych miejsc, a on zajął miejsce obok niej. Dlaczego?

- Cross przetłumacz drugi akapit - odezwała się nagle nauczycielka stojąc przed niskim, blondynkiem. - Cross słuchamy.

Chłopak zarumienił się mocno i nie odezwał. Sakura szczerze mu współczuła, a jednocześnie był wdzięczna, że nie jest na jego miejscu. Nauczycielka prychnęła cicho i wyciągnął rękę, chłopak wciąż z czerwonymi policzkami podał jej telefon.

- Może odebrać go po lekcji - rzuciła jeszcze i usiadła za biurkiem.

Sakura wpatrywała się w tekst, usilnie próbując przypasować jego fragment do zdań niżej. Westchnęła ciężko i zaczęła czytać od nowa, nagle usłyszała szept Uchichy.

- To drugi akapit, drugie zdanie.

- Sama bym zgadła - mruknęła, zakreślając odpowiedz.

Itachi prychnął cicho. - Oczywiście.

Przez chwilę czuła przemożną chęć podziękowania mu, ale to odeszło tak szybko, jak się pojawiło. Nie chciała przyznać się do porażki, nie przed, nim.

Koło ich ławki pojawiła się Makishma.

- Haruno, twoja odpowiedz - powiedziała patrząc na nią wyczekując.

Zaklęła w duchu na niesprawiedliwość.

Zaczęła czytać swoją odpowiedz, o ile była poprawna to jej czytanie już nie. Dukała się, jej głos trząsł się.

Miała wrażenie, że te kilka linijek będzie się jej śniło po nocach. Nauczycielka westchnęła cicho.

- Zostańcie po lekcjach - powiedziała i odeszła w stronę następnej pary. Sakura jęknęła i zakryła zaczerwioną twarz rękoma. Poczuła jak Uchicha klepie ją po plecach.

- Nie było tak źle - mruknął.

Prychnęła i strząsnęła jego rękę. Nienawidziła być okłamywana.

– Odwal się ode mnie- syknęła.

Wpatrywał się w nią zdziwiony jej reakcją, ale nie odezwał się.


Po chwili odezwał się dzwonek. Uczniowie oddychając z ulgą spakowali się i ruszyli do wyjścia. Sakura oglądała to z zazdrością, starając się nie zwracać uwagi na współczujące miny jej przyjaciół.

Katem oka spojrzała na Uchcihę, ale on siedział niedbale oparty na krześle z kpiącym uśmieszkiem na ustach.

Gdy wszyscy już opuścili pomieszczenie, Sakura niechętnie wstała i podeszła do biurka, a za nią Uchicha.

Kobieta spojrzała na nich i westchnęła, po czym splotła razem dłonie.

- Panno Haruno, proszę mi powiedzieć co się z panią dzieje. Od początku nie radziła sobie pani na moich lekcjach, ale teraz jest co raz gorzej - powiedziała.

- Ja..sama nie umiem tego wyjaśnić. Uczę się, naprawdę. Nie wiem czemu tak opornie idzie mi nauka języka, z innymi jakoś nie mam najmniejszych problemów - wydusiła Sakura, rumieniąc się.

- Widzę, że się starasz, masz także dobrą opinię u innych nauczycieli. Jednak, jeżeli tak dalej pójdzie będziesz zmuszona pisać poprawkę w sierpniu - Sakura uniosła głowę, czując jak serce jej zamiera. - Dlatego aby tego uniknąć chce abyś trzy razy w tygodniu przychodziła do tej sali na korepetycję.

- Korepetycję? Po szkole - spytała zdziwiona Sakura. Makishma chyba jeszcze nikomu nie udzielała korepetycji. Sakura nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.

- Tak będziesz przychodzić tutaj w poniedziałki, środę i piątki. Panie Uchicha zgadza się pan, by nauczać Haruno? - zwróciła się do stojącego obok niej chłopaka. Sakura otworzyła usta, po czym je zamknęła. Czuła, że to nie najlepszy moment na wykłócanie się.

Spojrzała w ślad za nauczycielką, a widząc jego kpiący uśmieszek zacisnęła pięści, żałując, że nie są sami i, że nie może mu powiedzieć co o, nim myśli. Było to wyjątkowo denerwujące.

- Oczywiście proszę pani - odpowiedział z przesadną grzecznością, kątem oka obserwując z przewrotnym uśmieszkiem rumieńce na twarzy Haruno.

- Bardzo mnie cieszy pańska postawa. Dwadzieścia pięć punktów dla pana - powiedziała z uśmiechem nauczycielka. Sakura z trudem powstrzymała się od prychnięcia.

- A, więc zgadzasz się Haruno? - spytała ją nauczycielka, patrząc na nią wyczekująco.

- Tak, proszę pani - powiedziała cicho. Tak naprawdę miała dużo wątpliwości co do nauczania Uchichy, jednak wolała zachować je dla siebie.

- To dobrze, a teraz lepiej już idźcie, bo za pięć minut kończy się przerwa - Sakura pokiwała głową i zakładając torbę na ramię, pośpiesznie opuściła pomieszczenie.

- Poczekaj! - usłyszała za sobą zdyszany głos chłopaka

Sakura niechętnie się zatrzymała i odwróciła w kierunku Itachiego Uchichy. Chłopak stał obok niej i ciężko oddychał.

- Nie możesz mi tego powiedzieć na korepetycjach? - rzuciła zirytowana.

- Nie, bo jest to związane z naszymi korepetycjami. Posłuchaj, nie ma zamiaru wysłuchiwać twoich marudzeń ani przechwałek. Ja mówię, ty słuchasz. Jasne?

W Sakurze się zagotowało z trudem powstrzymała się przed walnięciem go.

- Jak słońce - warknęła i odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem.

Itachi stał tam, gdzie go zostawiła, patrząc w przestrzeń i uśmiechając się szeroko. Sakura zaczęła wzrokiem szukać swoich przyjaciół, chciała, im powiedzieć o korepetycjach, miała nadzieję, że jakoś ją pocieszą.

Przez chwilę zastanawiała się, czy nie porozmawiać z Hinatą na temat Itachiego, ale ostatecznie postanowiła na razie nic nikomu nie mówić.

A po za tym wolała jak najszybciej zapomnieć o tym chłopaku.

sobota, 5 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ PIERWSZY


Tego dnia czytelnia w Ogólnokształcącym Liceum w Konoha była zapełniona po brzegi. Między półkami przechadzali się uczniowie, szukając odpowiednich dzieł. Stoliki ustawione w rzędach w większości, były zajęte. Bibliotekarz pan Kakashi, straszy pan z siwymi włosami stukał coś gorączkowo w klawiaturę komputera, co chwila zerkając podejrzliwie znad komputera na młodzież w pomieszczeniu. Jakby obawiał się co może zostać z biblioteki, jeśli tylko na chwilę spuści ich z oczu.

Ona zaś szukając spokoju, usiadła na szerokim parapecie tuż koło drzwi od kantorka Kakashiego i wyjęła książkę do języka niemieckiego. W dłoniach trzymała komórkę i co chwila obracała ją leniwie, patrząc na tekst. 

Po raz nie wiadomo który z rzędu próbowała przyswoić sobie słówka o kulturze Berlina, jednak te wypadały jej z głowy jak spadają liście z drzew na zimę. Zniechęcona spojrzała na godzinę. Sama nie wiedziała czy wolałaby już mieć za sobą lekcję niemieckiego, czy przedłużyć ten czas o jak najwięcej. 

W końcu postanowiła, że zrobi ściągę. Nie lubiła oszukiwać nauczycieli, ale nie miała innego wyjścia. A zależało jej na dobrych wynikach, tylko dzięki temu mogła zdobyć upragnione stypendium i kształcić się na lekarza. 

Sama nie wiedziała czemu tak opornie szła jej nauka tego języka. Z początku wydawało się jej, że to stan chwilowy, który minie, gdy tylko się przyzwyczai. Od tego momentu minęły już dwa lata, a ona nadal nie potrafiła często wypowiedzieć prostych słów. Na innych przedmiotach, często i chętnie zgłaszała się do odpowiedzi zdobywając dobre oceny. A na niemieckim siedziała cicho w ostatniej ławce pod ścianą i modliła się o koniec lekcji. 

Potarła oczy i zakładając włosy za ucho rozejrzała się w koło. Parapet, na którym siedziała skutecznie odgradzał ją od spojrzeń innych. Ze swojego miejsca widziała jak Kakashi ze zmarszczonym czołem podaję książkę jakiemuś pryszczatemu chłopakowi. Po chwili spuściła głowę i wyrwawszy kartkę z zeszytu, zaczęła pisać drobne wąskie litery na marginesie. 

Kończyła właśnie pisać, gdy obok niej odezwał się spokojny męski głos. 

- Mogę? 

Zaskoczona podniosła wzrok i napotkała czarne tęczówki wpatrujące się w nią. Kiwnęła głową, a wyskoki chłopak usiadł obok niej i wyjął zeszyt od matematyki. Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko szelestem kartek. Ale Sakura nie umiała się skupić na, więc zaczęła ukradkiem obserwować chłopaka, a przynajmniej miała nadzieję, że było to ukradkiem. 

Nieznany jej chłopak podniósł na chwilę głowę z nad kartki, a zauważając jej badawcze spojrzenie zaśmiał się cicho z kpiną. Jednak nie rzucił żadnej uwagi, za co dziewczyna była mu wdzięczna. Zarumieniona spuściła głowę i modliła się o dzwonek. 

Itachi Uchicha przez chwilę wahał się aż w końcu odezwał się cicho do dziewczyny: 

- Kim jesteś? - spytał. 

Sakura zarumieniła się mocniej, czując jak serce jej przyśpiesza. Zawsze, gdy czuła się zawstydzona reagowała gwałtownie i tak było też tym razem. 

Prychnęła pod nosem i zeskoczyła z parapetu. 

- Nie twoja sprawa - burknęła pod nosem i zaczęła odchodzić. 

Itachi uśmiechnął się lekko wcale nie zrażony jej zachowaniem i krzyknął za nią. 

- Do zobaczenia panno-nie-twoja-sprawa. 

Sakura zacisnęła pięści i pośpiesznie opuściła pomieszczenie, przeklinając na wciąż siedzącego za nią na parapecie chłopaka. 

Oparła się o ścianę tuż obok żółtych drzwi do sali języka niemieckiego, miała własnie wyjąć telefon, by sprawdzić, która godzina, gdy dało się słyszeć stukot obcasów i zza zakręty wyszła, wysoka czarnowłosa dziewczyna. Hinaty Hyuuga jej białe tęczówki były zaczerwione a usta zaciśnięte w wąską kreskę. Podeszła do niej i stanęła obok. 

- Czy on kiedykolwiek mnie zauważy? Co mam zrobić jeszcze, by Naruto na mnie spojrzał jak na dziewczynę, a nie na koleżankę od, której można spisać zadanie - wydusiła z siebie, ocierając załzawione oczy. 

Sakura westchnęła i przytuliła przyjaciółkę. Od dwóch lat jej przyjaciółka była po uszy zakochana w Naruto Uzumakim, ich koledze z klasy. Chciała powiedzieć coś, by pocieszyć jakoś Hinatę, dać jej jakąś radę. Ale w jej umyślę widziała tylko twarz chłopaka z biblioteki i to na, nim skupiła całe swoje myśli. 

Hinacie jednak wystarczyła sama jej obecność i po chwili uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki. Nie miała jej za złe, tego, że nic nie mówiła. Przeciwnie cieszyła się, że może się wygadać nie bojąc się sądzenia. 

Sakura, tymczasem zastanawiała się kim jest nieznajomy i co takiego ma w sobie, że nie potrafi przestać o, nim myśleć. Jednak na to pytanie odpowiedzi jeszcze nie znała, ale już wkrótce miała ją poznać. 


Notka napisana o jeden dzień wcześniej, ale chyba się nie obrazicie. 
Jeszcze przez kilka rozdziałów pomęczę Saki z Niemieckim, by potem przejść do właściwego tematu.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Prolog

 Patrząc z perspektywy czasu na wydarzenia, które miały miejsce dziesięć lat temu. W jej umyśle nadal brzmi jedno słowo, opisujące jej burzliwy romans. " Idiotka". I, choć nie żałuję, tego co zaszło. To wie, że nigdy nie powinna pakować się w ten związek. Był on jej błędem i jednocześnie najpiękniejszym buntem jaki może przeżyć siedemnastolatka. Dziś jako już dorosła kobieta pewnie odradzałaby znajomość z tym mężczyzną. Jednak, wtedy zauroczona, nim, nie zauważyła, że pogrąża siebie.

 Jej historia zaczęła się w drugiej klasie liceum. Sakura uczęszczała do publicznego gimnazjum w jej rodzinnej wiosce w Konoha. Pochodziła z rodziny średnio zamożnej. Nie miała tak pięknych domów , jak większość jej rówieśników ani tak licznych kontaktów ze znanymi ludźmi ze świata show biznesu. Mimo to uważana była za miłą i uczynną dziewczynę. Do czasu, aż na jej drodze nie stanął Itachi Uchicha.

 Był całkowicie inny od chłopaków, z którymi chodziła do szkoły. Mimo, że straszy tylko dwa lata, wydawał się być dużo dojrzalszy. Nie mogła go też przypasować do żadnych z grup. Mimo inteligencji nie pasował do grupy wiecznie zakuwających uczniów okularach i koszuli w kratkę. Nikt też nie biegał tak szybko , jak on ani tak celnie nie rzucał do kosza. A, mimo to nigdy nie widziała go na żadnych zawodach. Był cichy, tajemniczy. Zapytany przez nauczycieli zawsze znał odpowiedz, ale nigdy nie zgłosił, by się sam. Ta odmienność fascynowała ją bardziej niż chciała, by się do tego przyznać.

 Jednak on miał także swoje złe strony. Poznając jego krok po kroku, udało się jej zdjąć maskę obojętności, którą zawsze nosił. Cena jaka, za to poniosła, była ogromna. Wtedy tego nie zauważała i nie żałowała. Chciała żyć chwilą, bez względu na konsekwencje.

 Razem z Itachim chodziła na lekcję języka Niemieckiego. Był to nowy przedmiot wprowadzony nie dawno. Jako jedna z najlepszych uczennic w klasie nie była zadowolona, że, ledwo dostaję trójki. Gdy jak się je wydawało on bez problemu mógł mieć piątki, choć zadowalał się czwórkami. Sakura chciała mu pokazać, że oprócz ładnego wyglądu potrafi również używać mózgu. Jednak kolejne tróje ze sprawdzianów w tym nie pomagały.

 I tak zawarli umowę. Umowę, która była początkiem ich znajomości oraz końcem jej samej.

 Podczas ich korepetycji, które przebiegały w burzliwej atmosferze. Nie zauważyła jak co raz bardziej odgradza się od poprzedniego życia i podąża za Itachim Uchicha. Ale wkrótce miało przyjść opamiętanie....

Obserwatorzy

Yuki Boshi