niedziela, 19 października 2014

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Z początkiem miesiąca na dworze robiło się co raz zimniej. Z nieba już nie prószył śnieg, ale wiał lodowaty wicher. Nad Tokio niebo zrobiło się szarawe i w każdej chwili mógł lunać deszcz wraz z piorunami i burzą. 

Jednak mimo pogody, która na to skazywała. Z nieba nie spadła ani kropelka. 

Jak przypuszczała wcześniej, nie miała okazji, by ponownie wybrać się do Archiwum. Zbliżał się koniec semestru i nauczyciele na wyścigi zadawali prace domowe. Musiała, więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać na sobotę 

Między nią a Itachim, atmosfera bardzo się ociepliła. Ich kłótnie wybuchały teraz rzadziej i szybko się kończyły. Ale, mimo to, żadne z nich nie potrafiło się przyznać do błędu. Potrafili również rozmawiać szczerze. I Sakura wyczekiwała tych rozmów z niecierpliwością. 

Ich rozmowy schodziły często na temat Konkursu, ulubionych zespołów, książek, jak widzą świat. Powoli widziała w, nim kogoś więcej. 

W sobotę po śniadaniu natychmiast udała się do biblioteki. Chcąc skończyć pracę domową z historii, na temat życiorysu Adolfa Hitlera. Usiadła w ostatnim stoliku pod oknem i zaczęła wyjmować z torby zeszyt książkę i długopis. Miała już wstać i zacząć szukać między regałami jakieś książki o Hitlerze, gdy przy jej stoliku nagle usiadł Naruto. 

Ucieszyła się widząc znajomego blondyna, bo nie rozmawiała z, nim już od kilku dni. Zbyt zajęta zbliżającym się konkursem. Jednak jej uśmiech znikł od razu, gdy zauważyła jego smutną minę. 

- Co się dzieje? - spytała z niepokojem. 

- Neji jest zły - rzekł cicho z grymasem na twarzy. 

Westchnęła cicho i otworzyła podręcznik na stronie o drugiej wojnie światowej. 

- O co tym razem? - spytała kąśliwie, nie odrywając wzroku od tekstu. 

Blondyn również westchnął, zanim jej odpowiedział. 

- Nie podoba mu się, że tyle czasu spędzasz z Itachim... 

- Ja mam z, nim korepetycje! - przerwała mu wściekłym tonem. - A po za tym to nie jest jego sprawa, z kim rozmawiam! 

Naruto wzruszył ramionami. 

- Jest coś jeszcze - zaczął nie pewnym tonem. - Wydaje mi się, że on jest zazdrosny o Itachiego. 

Sakura prychnęła cicho pod nosem. 

- To jego problem nie mój - odpowiedziała buntowniczo, na co Uzumaki pokręcił głową. 

Oboje zamilkli, a Sakura znów pochyliła głowę nad podręcznikiem do historii. 


Dwie godziny później, czując jak jej brzuch się buntuję. Razem z Naruto usiadła w szkolnej stołówce i rozmawiając o Konkursie, nałożyła sobie pieczonych ziemniaczków i schabowego. Kilka chwil później przysiadła się do nich Hinata, która zdawała się bacznie patrzeć na różowłosą. 

W końcu Sakura nie wytrzymała i z hukiem odstawiła kubek. 

- Może mi wreszcie powiesz, o co ci chodzi? - spytała przyjaciółki, patrząc na nią wyczekująco. 

- Nic, po prostu zastanawiam się, kiedy przegrasz z losem i tyle. 

Sakura zaczęła kaszleć, a szklanka z wodą robiła się na zielonkawych płytkach. W końcu podniosła załzawiony wzrok na Hinatę. 

- O co ci chodzi? - wycharczała z wściekłą miną. Hinata wzruszyła jedynie ramionami i lekko się uśmiechnęła. 

- O nic - powtórzyła śpiewnym tonem. - Po prostu jestem ciekawa. 

- Niby o o co? - zapytała, czując nieznośne pieczenie w gardle. 

Zdawała sobie sprawę, o czym mówi jej przyjaciółka, ale, dopóki nie zostało to powiedziane na głos, do póty mogła udawać, że nic się nie zmieniło. Miała jednak ogromną nadzieję, że tym razem się pomyliła i czarnowłose chodzi o coś zupełnie innego. 

Dziewczyna pokręciła z politowaniem głową. 

- Mówię o Itachim Uchiha, który powoli staję się dla ciebie kimś więcej niż tylko problematycznym korepetytorem - odpowiedziała spokojnie. 

- Nie prawda! Nadal uważam go za dupka - zaprzeczyła gwałtownie. 

- Ależ oczywiście. - W głosie Hyuugi doskonale można było wyczuć sarkazm. 

- No przecież ci mówię! - upierała się Sakura, czując jak jej policzki pokrywa ceglasty rumieniec. 

- Co takiego ci się w, nim podoba? Przecież niedawno nie mogłaś na nie go patrzeć, a teraz...? - zapytała, wbijając w nią zaniepokojony wzrok. 

- Jego oczy - szepnęła z rezygnacją. 

Hinata zrobiła zaskoczoną minę: - I tyle? Podobają ci się jego oczy? 

Kiwnęła głową nie będąc w stanie nic powiedzieć. Nie chciała się tłumaczyć ze swoich uczuć przyjaciółce. Nie była jeszcze na to gotowa. Opowiadanie o Itachim Uchiha było dla niej zbyt trudne. 

Spuściła wzrok czując dziwne ciepło w okolicy klatki piersiowej, gdy przed jej oczami stanęła twarz Itachiego. 

- O cholera. Ty już przegrałaś. I nie ma szansy abyś się z tego wyrwała - dobiegł ją zaskoczony głos Hinaty. 

Wcale nie! zaprzeczyła stanowczo w myślach. 

A jeśli?, jeśli to, co czuła do Itachiego, było czymś więcej niż tylko lubieniem? 


Pół godziny później pożegnała się z Hinatą i szybkim krokiem ruszyła przed Archiwum. Starała się udawać, że nie dostrzega spojrzenia przyjaciółki. 

Jak ona się o tym dowiedziała? Czy jestem aż tak oczywista? 

Itachi opierał się o beżową ścianę tuż obok drzwi, dłonie trzymał w kieszeniach. A jego oczy utkwione były w obrazie patrona szkoły na sąsiedniej ścianie. 

- Jestem - wyszeptała cicho, podchodząc bliżej. 

Czarnowłosy przeniósł na nią wzrok. 

- Widzę - rzucił niedbale. 

W ramię w ramię stanęli przed drzwiami. A potem Itachi pchnął je lekko. 

Sakura zapaliła lampy w pomieszczeniu. Dopiero teraz widziała, ile jest tu kurzu, srebrne pyłki zalegały niemal wszędzie. Tworząc dziwną, tajemniczą atmosferę. 

- Czy tutaj w ogóle ktoś sprząta? - zapytała ze złością. 

Itachi pokręcił głową i uśmiechnął się złośliwie. 

- Nie wiem. Miejsce wygląda na dość stare i zaniedbane, ale w całej szkoły nie ma innego archiwum niż to tutaj. Istnieje jednak możliwość, że akta znajdują się teraz w bibliotece, a to co się nie zmieściło... 

- Jest tutaj - dokończyła za niego. Na co kiwnął głowa. 

- Przyjaźnisz się z tą całą Sumire, prawda? A, więc powiedz jej, żeby się wreszcie ode mnie odwaliła. A nie chodziła za mną jak rzep - rzekł niespodziewanie Uchiha. 

Wybałuszyła na nie go czy, wpatrując się w nie go z zaskoczeniem. 

- Nie rozumiem... - zaczęła powoli, niepewnym tonem. 

- Ta głupia idiotka... 

- Mógłbyś ją nie obrażać? - warknęła ze złością. 

- Złapała mnie jak wychodziłem z akademika - kontynuował całkowicie ignorując Sakurę. - Gadała coś o pogodzie, potem pytała się czy cię nie widziałem. A, kiedy jej powiedziałem, że ma się odwalić, to zaczęła pytać mnie o Konkurs i o nasze relacje. Udało mi się ją zgubić, ale jeszcze chwila abym nie wytrzymał....Co za tępa baba! Jeszcze nigdy nie widziałem nikogo tak namolnego! 

Zakończył wciąż z wściekłą miną. 

Ona zaś poczuła dziwne ukłucie w sercu. Jednak nie chciała tego interpretować. Bo to przecież nie możliwe, żeby ona była zazdrosna. Prawda? 

- Tak już jest Sumire. Szczera i bezpośrednia - powiedziała starając się nadać swojemu głosowi zdawkowy ton. 

- Ona jest wścibska i uparta. Dokładnie tak jak ty - dodał po chwili uśmiechając się złośliwie. 

- Tak...ja jakoś za tobą nie gonię, jak jakaś małolata! 

- Jeszcze nie. Powiedz tej idiotce, żeby mnie więcej nie nagabywała - powiedział Itachi. 

- Sam nie jesteś święty! Jesteś niemiły i arogancki! Kpisz ze wszystkich i uważasz się za nie wiadomo kogo! - wybuchła wściekłym tonem. 

- HARUNO! - ryknął czarnowłosy. 

Sakura założyła ręce. I odwróciła się napięcie. Nie wiedziała czemu tak zareagowała. Jednak nie podobało jej się to jak wyrażał się o Sumire, którą szczerze bardzo lubiła. 

Krwawe ślady na ścianach, były takie same jak ostatnim razem. Sakura była przekona, że jest to krew. Jednak co tu robiła? Tego nie wiedziała? I wcale nie chciała wiedzieć... 


Dopiero po chwili oboje zauważyli ogromne biurko, z rzeźbionymi nogami w czarnym kolorze. Sakura była niemal, że pewna, że jeszcze kilka dni temu go tutaj nie było. Kto, więc wstawił do zakurzonego Archiwum tak kosztowny antyk? I w jakim zrobił to celu? 

Na blacie tajemniczego biurka leżały stosy równo poukładanych dokumentów oraz kilka czarnych długopisów. Sakurze skojarzyło się to przez chwilę z nauczycielskim miejscem pracy. Na środku zaś leżała mała czarna książeczka, poplamiona i bardzo zniszczona. 

Rozejrzała się czujnie dookoła, ale oprócz dziwnego mebla i rzędów półek, nie było tam już nic. Krew zaś była jedynie na ścianie obok zbitego okna. 

- Okej, poszperajmy tutaj trochę - odezwała się cicho. 

Czarnowłosy jedynie skinął głową. 

Wzięła głęboki wdech i podeszła bliżej. 

- Zastanawiam się, kto i, kiedy wstawił to biurko - powiedziała. 

- Ja też - mruknął posępnie Itachi. 

Sakura ukucnęła obok biurka i zaczęła z bliska przyglądać się rzeźbie pokrywającej nogi mebla. Były tam dwa listki kwiaty róży i dwa długie miecze, skrzyżowane. 

- Mam coś! - Nagle odezwał się podniecony głos Itachiego, a już po chwili wyjął coś ze spodu biurka. Sakura spojrzała na nie go. I serce omal nie wyskoczyło z jej piersi. 

Trzymał w dłoniach dwa długie miecze. 

Dokładnie takie same jak na rzeźbie. 

Natychmiast znalazła się obok nie go i zagryzając ze zdenerwowania wargę wyciągnęła rękę. Na, której po chwili spoczął jeden z mieczy. 

- Haruno! 

- Nie! Nie dotykaj tego! - krzyknęła czując jak ogarnia ją nieznośny strach. 

Chłopak prychnął cicho pod nosem. 

- Przecież nie zamierzam sobie poderznąć gardła - rzucił drwiąco.-
Chce go tylko zobaczyć. 

Nadal nie do końca pewna skinęła głową i zabrała rękę. 

Itachi przez chwilę odwracał miecz na wszystkie strony mrucząc coś do siebie. Po chwili wyprostował się i spojrzał na nią. 

- I co? - spytała Sakura nie mogąc dłużej wytrzymać tej ciszy. 

- Ten miecz jest zatruty. Widzisz tą wąską szczelinę? - Wskazał na owe miejsce. - Jest tam trucizna, która po kilku minutach zastyga razem z metalem. A, gdy dostaje się do krwiobiegu znów się uwalnia w płynnej postaci. I powoduje krwawienie organów zewnętrznych. 

- Skąd...skąd o tym wszystkim wiesz? - szepnęła zszokowana wpatrując się w nie go z rozszerzonymi oczami. 

- Historia. Pan Izaak mówił kiedyś o takich mieczach. Były używane w wojnie meksykańskiej. 

- Co robią tu miecze z okresu wojny meksykańskiej! 

- Nie mam pojęcia - odpowiedział całkowicie szczerze i rozejrzał się po pomieszczeniu - Zobaczmy czy nie ma czegoś jeszcze w biurku. 

Sakura wstała i skierowała się w stronę pulpitu i leżących na, nim pożółkłych papierów. Dopiero, gdy podeszła bliżej i wzięła jeden z nich zauważyła, że wszystkie z nich były wycinkami z gazet. 

Z trudem odczytała informację, niektóre wyrazy były zamazane. 

12.05....3 

Małżeństwo...ginie...zachodnia...Francja...Kara...Prawnik. 

Z westchnięciem odłożyła wycinek z powrotem na blat i wzięła do ręki kolejny. I odwróciła się patrząc jak Itachi również czyta wycinki gazet, które leżały za biurkiem. Musieli ich wcześniej nie zauważyć. 

- Nic z tego nie rozumiem... 

- Nie ty jedna - rzekł głośno Uchiha. - Patrz. 

Ciekawa co takiego znalazł szybko podeszła do trzymającego coś w ręku chłopaka. Ten uniósł rękę z małym brązowym notesem. Widniał na, nim tytuł. Pełen zawijasów. Jakby napisany czarnym długopisem. 

Kathia Akuma. 

Zacisnęła wargi rozmyślając głęboko. Itachi, tymczasem obwiązał skórzany rzemyk, którym był zawinięty notes i otworzył na pierwszej stronie. 

- Akuma - przeczytała Sakura. - Przecież Akuma to również demon...nie znam nikogo o tym nazwisku... 

- Mniejsza z tym. Litery są zbyt wyblakłe - rzucił Itachi przewracając kolejne kartki. - Nie uda nam się nic przeczytać. 

Po godzinie przeszukiwania biurka. Zmęczeni usiedli na podłodze. Itachi oparł się o ścianę, jedną nogę miał zgiętą w kolanie, a drugą wyprostowaną. Sakura zaś siedziała kilka centymetrów obok niego po turecku i obracała w rękach dziennik. Brunet zamknął oczy i odetchnął głęboko. Wyglądał jakby spał. Sakura zaś wpatrywała się uporczywie w brązowa okładkę, marszcząc czoło. 

Zirytowana jeszcze raz zaczęła przeglądać kartki. Nagle na ostatniej poczuła jakieś wybrzuszenie. Podekscytowana lekko oderwała papier od okładki i krzyknęła. Tym samym wybudzając Uchihę, który gwałtownie się wyprostował. 

- Co jest? - spytał śpiącym tonem. 

Bez słowa podała mu pożółkły pergamin. Zdziwiony spojrzał na nie go. 


Kathia. 

Nie ma mowy. Zrobię wszytko, by cię pokonać. Mam dużo czasu, mogę poczekać. Nie próbuj żadnych sztuczek... 


- Co o tym myślisz? Uchiha? - dodała już głośniej, gdy brunet nie zareagował. 

- Ta Kathia. Wydaje mi się, że gdzieś już o niej słyszałem... 

- Tobie też! - wykrzyknęła dziewczyna. - Jednak to nie zmienia faktu, że nic z tego nie rozumie. 

Niespodziewanie poczuła się, jak mała biedna myszka, która nie wiedziała dokąd iść, by nie dać się złapać w pułapkę. Była zbyt przerażona, by myśleć. 

Łzy zapiekły ją pod powiekami. Miała ochotę wyjść stąd i o wszystkim zapomnieć. 

- Mam dość - wyznała cicho, nie patrząc w stronę Itachiego. 

- Rozwiążemy to - rzekł pewnie i na chwilę ich oczy się spotkały. W jego wzroku widać było troskę i coś czego nie umiała zidentyfikować. Coś od czego zakręciło jej się w głowie. 

Sakura wygięła wargi w niepewnym uśmiechu i szybko odwróciła wzrok. Nie chciała na dobre utonąć w czarnej otchłani jego oczu. 


Pół godziny później postanowili wyjść z Archiwum. Sakura ruszyła do szkolnej stołówki, a Itachi chciał poszukać swojego przyjaciela Sasoriego na boisku. Oboje nie mieli sił ani ochoty do korepetycji. 

W stołówce siedzieli Naruto razem z Saiem. Usiadła obok nich, lekko zaniepokojona, że nie było z nimi Hinaty. Ostatnimi czasy ich przyjaciółka co raz częściej znikała, stała się też bardziej skryta. Obiecując sobie, że wypyta o to czarnowłosą Sakura nałożyła sobie na talerz gofra z dżemem truskawkowym, a do szklanki wlała sok pomarańczowy. 

Jedząc przysłuchiwała się rozmowie chłopaków na temat ostatniego meczu między Japonią a Hiszpanią, który wygrała Hiszpania wynikiem dwa-jeden. Po jakimś czasie dopiła resztki soku i wstała, nie oglądając się za siebie. Chciała poszukać Hinaty. 

Była tuż przy drzwiach, gdy coś uderzyło w nią z impetem, tak, że upadła na chłodną posadzkę. Zirytowana uniosła głowę i spojrzała na Hinatę. 

Wyglądała na bardzo zdenerwowaną, czarne włosy miała rozpuszczone i potargane przez wiatr, a na policzkach widniały różowe rumieńce. 

- Hinata! Gdzie byłaś? Czemu wciąż nas unikasz? - spytała lekko urażona. 

Dziewczyna pokręciła tylko głową i zaczęła ciągnąć ją w stronę drzwi. Gdy stanęły na korytarzu puściła ją. 

- Muszę z tobą porozmawiać. Sakura - Jej głos brzmiał płaczliwie. 

Momentalnie w głowie różowowłosej zapaliła się czerwona lampka. 

- O co chodzi? - zaniepokojona, patrzyła jak przyjaciółka postępuję z nogi na nogę i nerwowo zagryza wargę. 

Dziewczyna wyprostowała się i otworzyła usta. 

- Bo... 

- Nareszcie cię Sakuro znalazłam! - Zza ich pleców rozległ się głos Sumire, które zmęczona przystanęła obok nich i z trudem łapała powietrze. 

- O co chodzi Sumire? - spytała lekko zawiedziona, że przerwano jej rozmowę z Hinatą. 

- Jak to o co? Czy ty wiesz jak ja się martwiłam! Razem z Renjim przetrzęśliśmy cały akademik! Gdzie żeś się podziewała?! Miałam już iść spytać Uchihę czy cię nie widział - dodała z wyrzutem. 

Sakura poczuła jak ogarnia ją dziwne ciepło na myśl o Itachim. 

- Przepraszam was nie pomyślałam, że ktoś będzie mnie szukał. Sumire moglibyśmy się spotkać, kiedy indziej, chciałabym porozmawiać z...- Otworzyła ze zdziwienia usta, patrząc na pustą przestrzeń, gdzie jeszcze przed chwilą stała jej przyjaciółka. 

Zirytowana pokręciła głową. Miała dziwne wrażenie, że za każdym razem, gdy pojawia się Sumire czy Renji jej przyjaciele i Itachi nagle znikając w dziwnych okolicznościach. 

- Eee, Sakura wszystko dobrze? - zapytała lekko zaniepokojona Sumire. 

- Co? Tak , tak. Okej. Czemu mnie szukałaś? - zapytała pośpiesznie.

Obserwatorzy

Yuki Boshi