Niebo zrobiło się czarne, gdyby nie liczyć milionów srebrzystych punkcików na niebie i wielkiego rogala, którym był księżyc, powietrze po deszczu było chłodne i rześkie, do pokoju przez uchylone okno wlatywał zapach trawy i kwiatów.
Spojrzała w okno i czując gęsia skórkę, zaczęła pocierać ramiona. Z parapetu, na którym siedziała mogła zobaczyć pogrążoną w mroku sylwetkę Hinaty. Która siedziała na podłodze i popijała drinka z colą. Sakura oderwała wzrok od krajobrazu na dworze i napiła się. W gardle lekko ją zapiekło, ale po chwili bez przeszkód kontynuowała swoją opowieść. O tym co stało się dzisiaj, gdy szła do szkoły.
- Nie wiem , co to było. Ale jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona - zakończyła i znów się napiła. Kątem oka zauważyła, że Hinata odstawia pustą szklankę na podłogę i podchodzi do niej.
Uniosła głowę patrząc w duże przerażone oczy przyjaciółki. Na jej policzkach wykwitły dwa rumieńce. To co powiedziała, było tak dziwne, że bała się, że Hinata po prostu jej nie uwierzyła.
- Nigdy o czymś takim nie słyszałam - odezwała się w końcu dziewczyna, przerywając ciszę. - Może ten Renji miał rację? Może to tylko halucynacje?
Sakura pokręciła przecząco głową.
- Nie, to z pewnością nie były halucynacje. Bo ja nic nie widziałam, tylko czułam.
Czarnowłosa zagryzła wargi myśląc nad czymś. Po chwili wypuściła powietrze i odezwała się:
- Hm...może pogadaj ze szkolną pielęgniarka?
Sakura prychnęła cicho pod nosem. Jakoś wątpiła, żeby pielęgniarka mogła jej w jakiś sposób pomóc, a po za tym naprawdę nie miała ochoty spędzać resztę życia w pokoju bez klamek.
Hinata uśmiechnęła się lekko i postanowiła zmienić temat.
- A jak tam korepetycje?
Jej policzki zaczęły płonąć, tak, że kolorem przypominała dwa dojrzałe pomidory.
- Beznadzieja. Dodatkowo Uchicha, na każdym kroku mu się wtrącić. Mam ochotę porządnie mi walnąć. Oczywiście nauczycielka zauważyła już poprawę, ale nadal jestem zagrożona i grozi mi poprawka - odpowiedziała smutno.
- Próbowałaś pogadać z Uchichą? Może on nie wie, że cię irytuję?
- On o tym doskonale wie i świetnie się bawi. Jeszcze trochę a zostanę młodocianą zabójczynią.
Hinata uśmiechnęła się lekko.
- A podobno kiedyś byłaś tak opanowana - powiedziała kręcąc głową. - Spróbuj z, nim pogadać, może jakoś dojdziecie do porumienienia.
- Jasne już to widzę - mruknęła ironicznie. - Ale przyznaję, że jest naprawdę inteligentny...Ej! Nie nad interpretuj - krzyknęła wymachując rękoma, na widok sugestywnego uśmieszku Hinaty.
Hinata pokiwała głową, jednak uśmiech nadal nie schodził jej z ust. Sakura jęknęła cicho.
Okej może trochę skłamała, ociupinkę. Itachi Uchicha, był przystojny i to nawet bardzo. Ale dla niej nie robiło to żadnego wrażenia. Czasem zerknęła na nie go...Dobra, gapiła się na nie go. A najbardziej w tym wszystkim najpiękniejsze były jego oczy, czarne, tak, że nie dało się odróżnić od siatkówki. Były czymś co przyciągały ją, czymś tak pięknym i jednocześnie niebezpiecznym, że nie mogła sobie tego wyobrazić.
***
Nastał chłodny i deszczowy listopad, Sakura z obrzydzeniem patrzyła jak giną liście na drzewach, a ziemia zamienia się w błoto. Wolałaby aby już spadł śnieg, przynajmniej można, by było porzucać śnieżkami no i były, by święta, spotkania z rodziną. A nie, patrzeć tylko na błoto i deszcz.
Sakura weszła do biblioteki i zaczęła przechadzać się między regałami szukając książki na temat chemii organicznej miała do napisania pracę domowe, a jak na złość w jej szkolnym podręczniku nie było za wiele napisane. W końcu zauważyła książkę, którą usiadła i łapiąc ją usiadła pod oknem. Obok jakiegoś wysokiego chłopaka z ostatniego roku, miał długie blond włosy, kręcone na końcach i błękitne oczy. Pisał coś w zeszycie, co chwila zaglądając do jednej z książek położonych przed, nim.
Wyjęła zeszyt do chemii i niebieski długopis, po czym przebiegła palcem po spisie treści mrucząc pod nosem. Po chwili otworzyła na odpowiedniej treści i omal nie jęknęła, na widok tylu tekstu, napisane drobnym druczkiem. Obiecując w duchu nauczycielowi długą i powolną śmierć. Zaczęła pisać, co chwila coś zmazując i zaglądając do książki.
W bibliotece tego dnia nie znajdowało się wielu uczniów. Kilku uczyło się do kartkówek z matematyki, inni przyszli tu, by porozmawiać. A na korytarzu było to zbyt nie możliwe.
Sakura pomasowała sobie kark i spojrzała przez okno. Niebo było szarawe i lada chwila miał spaść deszcz. Westchnęła, wolałaby już śnieg.
Po chwili usłyszała szuranie krzesła i obok niej usiadł Itachi, z książką w ręku " Początki upadku cesarstwa rzymskiego " Brzmiał złoty napis na czerwonawym grzbiecie. Zazgrzytała zębami widząc jak ten bezceremonialnie spycha jej rzeczy na koniec ławki, Debil. Pomyślała patrząc na nie go spod byka.
Odchrząknęła cicho i spojrzała na chłopaka.
Nawet, jeśli to usłyszał , to doskonale udawał, że jest, inaczej. Dalej czytał nie podnosząc głowy znad książki.
- Uchicha! - warknęłam. Chłopak leniwie podniósł głowę i spojrzał na mnie znudzony.
- Chciałaś czegoś Haruno? - spytał cicho i znów powrócił do czytania książki.
- Zepchnąłeś moje rzeczy, mogę wiedzieć dlaczego? -wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Wzruszył ramionami i spokojnie odpowiedział:
- Żeby sobie zrobić miejsce.
Posłała mu nieprzyjemne spojrzenie i zobaczyła jak w kąciku jego warg czai się ten pełen samozadowolenia uśmiech. Zdenerwowana szarpnęła kolejną stronę w książce, prawie ją wyrywając i zaczęła czytać.
Oczywiście nie mogła przestać co chwila zerkać na nie go, na jego czarne włosy, lśniące i związane w kitek tuż nad karkiem. Kiedyś uznałaby coś takiego za mało męskie. Teraz mogła myśleć tylko o tym, że wygląda w tej fryzurze doroślej i dostojniej. Jednakże efekt psuł jego uśmieszek.
Był całkiem inny od swojego brata, choć jak każdy doskonale wiedziała, że mają ze sobą dobre relacje. Sprawiali wrażenie opiekujących się sobą braci, z tym, że to Sasuke wpadał w kłopoty, a Itachi bez słowa skargi go z nich wyciągał. Ciekawie czy tak było naprawdę?
Po chwili zamknęła książkę i poszła ją odłożyć na miejsce. Spakowała swoje rzeczy do torby i wyszła z pomieszczenie. Odprowadzona spojrzeniem Itachi'ego, który wsuwając książkę z biblioteki do plecaka szybko za nią wyszedł.
Nie zdziwiła się, gdy dołączył do niej do korytarzu i oparł się o zimną ścianę, obok miejsca, w którym stała.
Uniosła głowę i spojrzała na nie go ponuro, zaciskając usta w wąską kreskę.
- Chcesz czegoś? - zaczęłam gwałtownie, gdy nagle przerwał mi kobiecy krzyk.
- Sakura!
Zaskoczona odwróciła się na pięcie, w jej stronę biegła zdyszana Sumire. Sakura uśmiechnęła się, mając nadzieję, że Uchicha odejdzie. On jednak nadal stał nieruchomo, patrząc na nią. Zrobiło jej się dziwnie i zarumieniona spuściła wzrok, nie lubiła, gdy ktoś się jej przyglądał.
- Cześć, Sakuro, dobrze , że cię znalazłam - odezwała się blondynka, zrównując się z nami.
Zapadła pełna napięcia cisza, uśmiech Sumire nagle znikł, gdy zauważyła Itachiego.
- Znacie się? - spytała lekko zaniepokojona. Oboje skinęli sobie niechętnie głowami.
Zdziwiona ich reakcją gorączkowo szukała w myślach jakiś tematów do rozmów.
- Po co mnie szukałaś? - spytała Sumire. Dziewczyna złapała ją za dłoń i zaczęła ciągnąć, nie spuszczając wzroku z Itachiego. Który także wpatrywał się w nią wrogim spojrzeniem.
- Muszę ci coś powiedzieć. Chodź, chodź - zaszczebiotała. Po chwili ruszyły korytarzem. Zostawiając szatyna samego.
Nagle ogarnęła ją dziwna ochota zawrócenia i spojrzenia jeszcze raz w te czarne oczy. Zmusiła się do słuchania Sumire, ale dziwna tęskna nie zniknęła
***
Wiem, jest beznadziejnie. Powoli tracę wenę i chęć do pisania tego opowiadania. Dopadł mnie kryzys, więc notka jest tak późno. Przepraszam.
Będę wdzięczna za każdy głos w ankiecie - z lewej strony.
Pozdrawiam.